Upolowaliśmy bilety w dobrej cenie do Japonii w liniach Emirates, z kilkugodzinnym nocnym stopover’em w Dubaju. Doszliśmy do wniosku, że to dobra okazja, żeby zobaczyć choć trochę tego miasta, a potem odpocząć w hotelu przed długim lotem. Tak też zrobiliśmy. Przylecieliśmy do Dubaju póżnym czerwcowym wieczorem i natychmiast pożałowaliśmy swojej decyzji, wystarczyło samo wyjście z samolotu. Było upiornie gorąco i wilgotno. Na szczęście przy wejściu na lotnisko wręczono nam po butelce wody, i to pozwoliło nam dowlec się do hali przylotów bez rozpuszczenia się na miejscu. Tu szybko znaleźliśmy stanowisko, gdzie pan urzędnik obejrzał nasze bilety i paszporty i zaprosił do miasta, wręczając nam przy tym gratisową kartę sim. Z uwagi na późną porę, musieliśmy skorzystać z taksówki, bo metro już nie jeździło. Bez problemu dojechaliśmy do naszego hotelu w samym centrum miasta, zostawiliśmy plecaki w pokoju i postanowiliśmy ruszyć na nocny rekonesans.
Pierwszy problem jaki napotkaliśmy, to konieczność forsowania autostrady biegnącej przez centrum miasta. Wypatrzyliśmy na szczęście kładkę nad nią biegnącą, przy czym okazało się, że to przejście do sławnego Dubai Mall.
Hmm… jedyny plus był taki, że był to spacer w klimatyzowanym obiekcie, ale szliśmy, szliśmy i szliśmy i końca nie było widać, za to oznaczeń kierunków w środku nie było żadnych, a korytarze puste. Wreszcie udało się nam dopaść jakiegoś chłopaka, który pokazał nam właściwe wyjście, dzięki czemu wyszliśmy prawie u stóp Burj Khalifa. Fakt, robi on wrażenie, zwłaszcza nocą, gdy jest pięknie podświetlony.
Ruszyliśmy dalej, choć pot lał się z nas strumieniami.
I tu powiedzieliśmy sobie dosyć – byliśmy już zmęczeni podróżą, do tego kompletnie niestrawnym dla nas klimatem, a prawdę mówiąc, to co zobaczyliśmy to kompletnie nie nasza bajka. Jak ktoś lubi nowoczesne miasta i bawią go hotele na dachach z basenami i drinkiem z palemką, to to może być dobra miejscówka, ale akurat nas to nie rusza, za to zdecydowanie męczy. Złapaliśmy kolejną taksówkę, bo szybko zorientowaliśmy się, że w tym mieście chodników dla pieszych zbudowano niewiele i choć nasz hotel był niemal dokładnie po przeciwnej stronie drogi, to dotarcie do niego nie było łatwe. Niewzruszeni tym miastem ociekającym luksusem po prostu poszliśmy przespać trzy godziny, które zostały nam do kolejnego odcinka podróży.
Rano rzuciliśmy jeszcze okiem na budzący się po nocy Dubaj i ruszyliśmy do stacji metra.
Cóż, byliśmy, zobaczyliśmy i przynajmniej wiemy, że kompletnie nie jest to dla nas miejsce.